Podczas wrześniowej konwencji wyborczej Platformy Obywatelskiej Ewa Kopacz zapowiedziała likwidację finansowania etatów związkowych przez pracodawców. Musi to być jedna z głównych obietnic wyborczych skoro to właśnie o niej przewodnicząca PO opowiedziała prezentując program partii. Wizerunkowo jest to dla PO ważny postulat po tym jak największe centrale związkowe zbliżyły się do opozycyjnych partii politycznych takich jak PiS czy SLD. OPZZ aktywnie angażowało się w budowanie Zjednoczonej Lewicy. Z kolei Piotr Duda i działacze Solidarności postępują w ten sposób, że czasami trudno odróżnić ich od polityków PiS. Walcząc z przywilejami związkowców PO można próbować pokazać swoje przywiązanie do wolności, równości wobec prawa i przedsiębiorczości.
Polityków należy oceniać nie tylko na podstawie obietnic (ich kosztów i potencjalnych skutków), ale także na podstawie postępowania w przeszłości. Jak słusznie zauważył w swoim artykule o demokracji z 1988 r. Karl Popper „dzień wyborów powinien być dniem sądu”. Aby wydać wyborczy wyrok należy oprzeć się na dowodach. Te świadczą przeciwko wiarygodności tej obietnicy z programu Platformy.
W 2012 r. Forum Obywatelskiego Rozwoju, wspólnie ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców zaprezentowały analizę poświęconą trzem nadmiernym przywilejom związków zawodowych, którymi są:
– etaty związkowe na koszt pracodawcy, a tak naprawdę na koszt konsumenta,
– pomieszczenia związkowe na terenie zakładu, w praktyce udostępniane na koszt pracodawcy,
– przerzucenie zbierania składek związkowych ze związków zawodowych na pracodawców.
Oczywiście pracownicy powinni mieć prawo zrzeszać się w obronie swoich interesów. Nie ma jednak uzasadnienia dla uprzywilejowania działalności związkowej względem innych działalności społecznych. Przede wszystkim nie powinna być ona finansowana przez konsumentów, na których przerzucane są koszty jakie generują przywileje związkowe w przedsiębiorstwach.
Platforma Obywatelska pomysłem ograniczenia przywilejów związkowych interesowała się już w połowie 2012 r. kiedy to poseł Michał Jaros (kandydat PO do Sejmu z Wrocławia) składał w tej sprawie interpelację do Ministra Skarbu Państwa. Kiedy w 2013 r. związkowcy znów rozpoczęli głośne protesty ponownie uaktywnił się poseł Jaros informując, że pod projektem ustawy ograniczającej nadmierne przywileje związków zawodowych (w tym likwidację finansowanie etatów związkowych na koszt pracodawców) są zbierane podpisy. Jedna z wersji tego projektu ustawy dostępna jest do pobrania na stronie FOR.
Ze zbierania podpisów nic jednak nie wyszło a szef klubu PO Rafał Grupiński (kandydat PO do Sejmu z Poznania) ogłosił, że „klub PO nie będzie zbierał podpisów pod projektem ustawy ograniczającym przywileje związków zawodowych”. Nie sprawdziły się więc słowa Michała Jarosa – „mamy projekt, chcemy dyskusji w klubie parlamentarnym PO. Jestem pewien, że większość osób z klubu PO go poprze„. W PO nie znalazła się jednak większość, która byłaby zdolna złożyć projekt ustawy w Sejmie. Temat nadmiernych przywilejów związków zawodowych powrócił ponownie wraz z raportem na temat kosztów działalności związków w sektorze publicznym, który poseł Jaros promował w mediach w lutym 2015 r. Jak dowiadujemy się w wywiadzie dla Gazety Wyborczej „ostrożnie licząc, można uznać, że związki kosztują nas, obywateli, od 250 do 300 mln zł rocznie.” Widocznie jednak koszty te nie były jeszcze w lutym na tyle istotne dla PO aby skorzystać z gotowego projektu ustawy i rozwiązać problem nadmiernych przywilejów związków zawodowych jeszcze przed końcem kadencji.
Paweł Dobrowolski, były prezes FOR, pisał kiedyś o tych zabiegach PO i posła Jarosa tak:
„Poseł Jaros to sympatyczny sprawny młody człowiek, ale nie wierzcie, że ograniczy przywileje związkowców. Ani on, ani PO nie mają takiego zamiaru. Będą opowiadać o ograniczeniu przywilejów, gdy skalkulują, że w danym momencie takie gadanie opłaca się: PO pokaże jak dzielnie walczy z samolubnymi warchołami związkowymi a poseł Jaros się polansuje.”
Platforma Obywatelska była od ponad dwóch lat w posiadaniu gotowego projektu ustawy, który mógł zrealizować jeden ze sztandarowych postulatów programu wyborczego tej partii…w roku 2015. Gdyby Platforma złożyła ten projekt w Sejmie, a następnie przepadłby on w głosowaniu, wtedy mogłaby zwalać winę na brak większości. Albo wyborcy mogliby ocenić sprawność polityczną tej partii w przeprowadzaniu przez parlament ważnych projektów ustaw. W sytuacji kiedy gotowy projekt ustawy nie trafił nawet pod obrady Sejmu można jedynie oceniać wiarygodność obietnicy zlikwidowania finansowania przez pracodawców etatów związkowych. Ocena ta wypada negatywnie. Warto przypominać o dobrych dla wzrostu i stabilności gospodarki rzeczach, które zrobiła PO takich jak reforma emerytalna podwyższająca wiek emerytalny do 67 lat. Trzeba też w okresie wyborów, a wiec dniu sądu nad politykami, przypominać o tym czego PO nie zrobiła. Na przykład nie podjęła poważnych prób ograniczenia przywilejów związków zawodowych. Dlatego znów musi obiecywać, że kiedyś w przyszłości się tym zajmie.
P.S.
Michał Jaros jest też jednym z twórców i przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Wolnego Rynku. O tym jak poważnie temat wolnego rynku jest traktowany przez członków tego Zespołu (należą do niego posłowie PO, Zjednoczonej Prawicy, Twojego Ruchu oraz kilku połów niezależnych) niech świadczy jego strona internetowa: wolnyrynek.org. Czyżby członkowie Zespołu zrobili już tyle na rzecz wolnego rynku w Polsce, że zdecydowali się zabrać za wolny rynek w Chinach?